Jak zwykle spotykamy się około 7 pod klubem, ja Oskar i Miecio. Decydujemy się jechać na dwa samochody, ja z Oskarem, Miecio sam bo musi szybko wracać do Białegostoku. Tym razem łódkę pożyczamy od Roberta, a w ostatniej chwili Miecio decyduje się płynąc z nami. Szybko się zapakowaliśmy i płyniemy w punkt nr 1, tak płynąc zastanawiam się nad prognozą pogody którą oglądałem dzień wcześniej, miało być jakieś słoneczko, a mamy pełne zachmurzenie, szaro i brzydko, na szczęście nie pada. Przepływamy przez wszystkie parkingi, robię fotki, jeszcze trochę ludzi przyjeżdża nurkować, już nie długo będzie pusto.
Wskakujemy do wody i płyniemy jak zwykle na „kierunek 300” Najpierw wolno, potem szybciej, dochodzimy do ponad 45 metrów, odbijamy w lewo. Za chwilę jesteśmy na ściance która się układa w kształcie „U”. Podążamy dalej w lewo, mijając małe ścianki i uskoki skalne. Nie podoba mi się, to ciągle nie jest ta ścianka którą widziałem, gdy byłem tutaj pierwszy raz. W około 30 minucie zawracamy, płyniemy trochę wyżej i oglądamy to samo co przed chwilą tylko z góry. Z tej perspektywy wygląda to dużo fajniej. Biorę od Miecia kamerę żeby nakręcić ściankę, widzę że woda jeszcze trochę za słaba, latarka nie sięga mi tak jakbym chciał to nakręcić. Trudno, potem się okazało że krzywo trzymałem kamerę, więc nie tym razem. W 40 minucie zaczynamy wypłycać, na budziku już i tak 30 minut deco.
Gdy tak się dziś zastanawiam nad tym nurkowaniem, to niby wszystko fajnie, wszystko pamiętam, ale nie do końca mi się podobało, albo miałem narkozę, albo już mi się zaczyna nudzić to miejsce.
Chyba już czas popływać po nowym mule.