Tym razem nad Hańczę pojechałem samochodem z Mieciem. Darek w planach jakieś głębokie nurkowania na Kaczora Donalda. A ja nie wiem co ze sobą zrobić. Całą drogę się zastanawiam gdzie zanurkować. Wymyśliłem że przepłynę się z 3 parkingu do Kalcherta, bo dawno tego nie robiłem, a po drodze zaliczę ścianki. Na miejscu już mieliśmy jechać na trójkę, gdy zjawia się ekipa z Warszawy która płynie łódką na zachodni brzeg, szybka decyzja płynę z nimi. (jadąc nie wiedziałem że będzie łódka). Ekipa idzie na dzwonek, a ja planuję popstrykać fotki płycej. Chwilę szukamy bojki, dawno tu nie byłem i trochę zapomniałem gdzie ona była. Pod wodę lecę pierwszy nie czekając na ekipę. Pod wodą robię zdjęcia ścianki, doświetlając sobie pożyczoną latarką od Darka. Ale wiedzę że to nie to, w wodzie pływa bardzo dużo zawiesiny, która odbija światło z latarki, lipa, z mozaiki nic nie będzie więc innym razem. Obejrzałem sobie ściankę, woda wydaje się słaba, popłynąłem dalej na północ przez skrawki kolorowych ścianek, dalej dopłynąłem na grań którą obejrzałem od dołu, i dalej na ściankę a raczej ostry stok, mało osób tutaj dopływa, trochę dziwne bo nie jest to daleko, fajnie to wygląda. Wielka ściana, bez otworów, opadająca pod kątem około 45 stopni. Przy dobrej widoczności musi to wyglądać majestatycznie. Deco jeszcze nie za duże, ale trzeba wracać, przede mną powrót tą samą drogą, czyli po około 30 metrach. Z tego miejsca nie da się na powrocie wypłycać, chyba że na kompas. Wracam więc na ściankę, i spotykam ekipę, zaczynam robić im zdjęcia. Od razu poprawia mi się humor, bo widzę że coś z tego wyjdzie. Tego typu zdjęcia robię najchętniej, ściana a na niej nurek który ją ogląda, bez doświetlania. Kończę nurkowanie razem z nimi.
Ogólnie widoczność na Hańczy jest całkiem niezła, ale woda się miesza i jest bardzo dużo zawiesiny, tak jakby przed chwilą ktoś przed nami tędy płynął, do nurkowania daje radę, do zdjęć nie da się doświetlać latarką.