Po dwóch miesiącach przymusowej przerwy wracam do nurkowań w ukochanej Hańczy. Spotykamy się o 7 rano pod klubem, pakujemy się do samochodów i jedziemy do Tomka Marcinkiewicza. Na dziś zaplanowaliśmy nurkowanie na dalekim południu. Mieliśmy spory problem jak zorganizować dziś nurkowanie, według mapa batymetrycznej mieliśmy małe szanse że dopłyniemy na drugą stronę zatoczki, więc wybraliśmy wariant łatwiejszy, z planem obejrzenia dwóch interesujących nas miejsc. Zapakowaliśmy się na łódkę i po płynęliśmy daleko na południe. Po zanurzeniu się, stwierdziłem że na płytkiej wodzie mamy około 5 metrów widoczność, nieźle. Termoklina przywitała nas na około 9 metrach, oczywiście od razu poprawiła się widoczność do około 9-10 metrów. W dziewiątej minucie nurkowania jest! Znaleźliśmy ściankę! Nieduża krótka, za to całkiem wysoka. Pokręciliśmy się góra-dół, podziwiając niezdeptane struktury niezwykłego dna. Maciek strzelił bojkę, żeby zaznaczyć pozycję i popłynęliśmy dalej. Kilka minut później dosyć ładnie wyglądające skupisko bakterii. Jasne, ładnie odbijające światło, super. Płyniemy dalej aż tu nagle, JEST! Kolejna dłubanka. Pstrykam zdjęcia, ale coś mi tu nie gra. Przyglądam się dokładniej, nie to nie dłubanka. W jakiś dziwny sposób oderwana kora od drzewa, która z daleka wyglądała jak dłubanka, trudno. Za chwilę wpływamy na głazowisko, sporo tych kamieni, większe, mniejsze, porozrzucane w nieregularny sposób. Jakiś czas później, Maciek energicznie macha mi latarką, pokazując mi jakiś przedmiot na dnie. Wołam Oskara i przyglądamy się co to za metalowa dzida leży na dnie. Oskar pisze na tabliczce „pierzchnia” Najwidoczniej ktoś nad nam, kiedyś, robił przerębel, i mu wypadła z ręki. Jakiś czas później widzę że Oskar coś ogląda na dnie, później nam powiedział że była to kolejna pierzchnia. Czas leci, a my ciągle nie dopłynęliśmy do drugiej ścianki, spoglądam na kompas i oczom nie wierzę, płyniemy na północ a powinniśmy na zachód albo południe. Zachodzę w głowę jak to możliwe że stok nas prowadzi na północ. Przepinamy się na NX50 i powoli wynurzamy się na powierzchnię. Rozglądam się, no tak, jesteśmy dużo bliżej niż mieliśmy być, później na łódce oglądam mapę jeziora i wszytko stało się jasne. W tym miejscu jest tak mocno pokręcone dno, a ja tego nie zapamiętałem. Nurkowanie zakończyliśmy w 73 minucie, uważam je za bardzo udane, myślałem że będzie nudno, a co chwilę coś się pojawiało. Kolejny fragment jeziora mamy obejrzany, natomiast przypuszczalna ścianka została do zbadania na następny raz……
Wracam do zabawy →
przez
Tagi:
Dodaj komentarz