Na nurkowanie przedświąteczne wybraliśmy „źródełka”, co prawda niedawno tutaj byliśmy, ale miejsce jest naprawdę urokliwe. Pojechałem samochodem razem z Oskarem, tym razem Maciek miał inne plany, a w drugim aucie pojechał Robert i Monika (jako suport powierzchniowy).
Tym razem już na zimowych oponach, więc stromy zjazd nie był nam straszny, a nad jezioro zastaliśmy kilka centymetrów śniegu. Robert tutaj jeszcze nie nurkował, trochę nastraszyliśmy, a raczej uprzedziliśmy że będzie długo :D. Było w miarę ciepło, prawie nie było wiatru, ubrany jeszcze w zwykłe buty zaniosłem butle boczne nad jezioro, szybki klar i już z twinem na plecach i w dziurawych butach schodzę na dół. Nie było wesoło, buty w suchym skafandrze, nie mają dobrego bieżnika do chodzenia po zlodowaconym śniegu, prawie upadłem, zrobiłem szpagat, i spadłem w przepaść :D, na szczęście udało się zejść cało.
Nurkowanie zrobiliśmy prawie identyczne jak ostatnio, najpierw na grań, potem na kolorową ściankę, dłubanka, brązowa ścianka a na koniec czarna ścianka, a raczej czarny uskok.
Tym razem sporo czasu poświeciliśmy na robienie zdjęć, wolno płynęliśmy, w 60 minucie zawróciliśmy nie dopływając do końca. Wracając obejrzeliśmy jeszcze małą ściankę na około 8 metrach, bardzo ciekawa, pełna dziur, praktycznie w każdej dziurze siedział rak. Ciekawi mnie czy latem też tu ich tyle będzie. W 100 minucie byliśmy z powrotem, ja zostałem jeszcze na chwilę porobić zdjęcia macro ślimakom i nurkowanie zakończyłem w 118 minucie.
Widoczność ciągle rewelacyjna, około 15 metrów, a temperatura wody spadła i obecnie mamy 4 stopnie.