To nurkowanie wyglądało jak ostrzegawcze. A przynajmniej wszystko na to wskazywało. Na początku Oskar musiał wracać po kurtkę, potem Sławek podjeżdżając pod klub uderzył lekko w dyszel zaparkowanej obok przyczepy ciężarowej. Jak już wystartowaliśmy to z Jurowiec mieliśmy odwrót po jakieś drobiazgi, które mieliśmy podrzucić do Augustowa. W Suwałkach przez drogę przebiegł nam czarny kot. No to chyba był komplet. Wiedzieliśmy, że musimy uważać w czasie nurkowania. Startowaliśmy od Tomka Marcinkiewicza, zapakowaliśmy łódkę i dzida. Dziś była ładna pogodna, jednak do przepłynięcia kawałek. Na miejscu ogarnęliśmy się i siup do wody.
Najpierw obejrzeliśmy białe uskoki, potem przez czarne dziury gytiowe i do skałki, na której skończyliśmy kilka tygodni temu. Złapaliśmy namiar i popłynęliśmy dalej. Natrafiliśmy najpierw na jedno, potem na drugie drzewa i trzeba było wracać. Tydzień temu było z przygodami ze względu na zamarzanie automatu stagesowego Nx50. Na szczęście nic się nie wydarzyło. W drodze powrotnej znaleźliśmy fanta, trochę Oskar musiał go targać, ale dał radę. Dopłynęliśmy do łódki i wydawało się, że te wszystkie ostrzeżenia były bezpodstawne. A jednak. Kiedy już rozebraliśmy się ze skafandrów Oskar chciał wyjść na brzeg i przechodząc przez stolik na łódce poślizgnął się i wpadł do wody, tzn. zawisł na burcie tak, że zanurzył nogi do kolan i woda wlała się do butów.
Na szczęście to już koniec przygód. No może jeszcze to, że akumulator padał i odstanie 500 m płynęliśmy z duszą na ramieniu i nie na pełnej prędkości.
Dopłynęliśmy do brzegu, skąd traktorem zabrał nas Tomek.
Max 38, czas 88 min. Temp. wody 3,8 st
Ekipa: Oskar i Sławek
Gazy: air+Nx50+oxy
Tekst: Oskar Kielczyk – Klub Płetwonurków Skalar Białystok
Zdjęcia: Sławomir Paniczko
Dodaj komentarz