Miejscówka stara jak Hańcza. Mekka nurków. Tysiące głów przewinęło się przez te skały. Trzy nawet zaraz przed nami. Sławek zdegustowany rzucił, że musimy coś robić, żeby zabić nudę. Ok. Spróbujemy pomierzyć to i owo. Ruszyliśmy w kierunku głównej ściany, tam podkręciliśmy się jakieś 15 min i jeszcze trochę na ścianeczce u Janka. Potem garb i od 30m w dół. Podziwialiśmy ciekawe białe formacje, zapadlisko schodzące do ok. 45m, potem robią się pięćdziesięciocentymetrowe uskoki pełne dziur miętusowych. Aż się nie chciało wracać, ale komputer pokazywał już 25min deko, co dawałoby łączny czas nurkowania ponad godzinę. W okresie zimowym to jednak sporo i ciężko wytrzymać. Sławek krzyknął: „zawracamy” (tzn. trochę inaczej krzyknął ). W drodze powrotnej dokończyliśmy pomiary. Zimno było niemiłosiernie, a tu jeszcze 22 minuty w wodzie!!! I siku. Przy przełączeniu się na Nx50 Oskar miał problemy z automatem stage, przymarzał na wszelkie sposoby (z całkowitym niepodawanie gazu włącznie ). Jednak po kilku manewrach wszystko w miarę wróciło do normy, a i Sławek był w pogotowiu by się dzielić.
Końcówka była straszna. Próbowaliśmy robić zdjęcia, ale zimno i siku powodowało takie drganie rąk, że stabilizacja obrazu nie dawała rady i fotki mogą być poruszone mimo krótkich czasów naświetlania.
Max. 49m, czas 90/96min (Sławek został na makro, Oskar „poleciał” na siku).
Gazy: air+Nx50+oxy
Ekipa: Oskar i Sławek.
PS. Szczęśliwego Nowego Roku, tyle samo wynurzeń ile zaburzeń życzą czynni nurkowie skalarowi
Tekst: Oskar Kielczyk – Klub Płetwonurków Skalar Białystok
Zdjęcia: Sławomir Paniczko